Starbucks ma teraz cichą politykę nie parzenia bezkofeinowej kawy po południu.
Myślałem, że coś jest dziwne jak Sbux po Sbux zabrakło bezkofeinowej i odchodzę mrucząc, „Jak może im zabraknąć kawy? Oni są Starbucks. Wtedy uczciwy kontrachent w Toronto powiedział mi o nowej polityce. Na początku mu nie uwierzyłem. Ale po dwóch nieudanych próbach zdobycia kawy bezkofeinowej w ten weekend, zapytałem innego pracownika i powiedziano mi, że tak, to nowa polityka. Zaoferują ci bezkofeinowe americano (rozcieńczone espresso) w tej samej cenie. Zaparzą nawet kawę bezkofeinową, jeśli będą musieli. Ale trzeba na to poczekać. I nie wierzcie, gdy mówią „dwie, dwie i pół minuty”. Ja czekałem pięć minut i więcej. To jest pasywno-agresywny handel detaliczny, stawianie barier między klientem a tym, czego chce, aby dostać się na swój sposób.
Weszłam na stronę MyStarbucksIdea i znalazłam kolegów bezkofeinowców namawiających do zmiany tej polityki tutaj i tutaj. Jak wskazują tam moi koledzy klienci, wielu z nas nie może pić kawy (dla mnie to konieczność medyczna, żeby jej unikać; moja żona zastanawia się, po co ja się męczę). A swoją drogą, czy jest sens pozbywać się bezkofeinowej w dalszej części dnia, kiedy więcej osób ją pije.
Oczywiście, Starbucks próbuje wycisnąć grosze operacyjne wyrzucając mniej nieświeżą kawę bezkofeinową i zmuszając klientów drip do jednego wyboru. To jest bardziej wydajne i Starbucks potrzebuje grosze jak jego kwartalny zysk właśnie spadł 77 procent.
Ale kiedy firmy zaczynają niedogodności klientów jako strategii biznesowej i jest podstępny o tym, to kończy się nigdzie dobrze. Równie dobrze mogą po prostu dać nam kupony do Dunkin Donuts i McDonald’s.
Moi koledzy bezkofeinowcy, proszę wejdźcie na MyStarbucksIdea.com i dodajcie swój głos do chóru bezkofeinowców. Chcemy naszej bezkofeinowej.