List do mojego byłego męża: It Wasn’t You. To byliśmy my.

, Author

10 maja, 2019 – 4 min read

.

Photo by Siora Photography on Unsplash

To My Once-.Upon-A-Time Love:

Jeśli zamknę oczy i usiądę nieruchomo, mogę poczuć, jak cofam się w czasie. Mogę poczuć ból w moim brzuchu. Pustkę w klatce piersiowej.

Obudziłam się w domu, który razem zbudowaliśmy, śpiąc po mojej stronie łóżka. Samotnie. Wyszłaś już do pracy, ale twój zapach wciąż unosił się w łóżku. Zapach, którego kiedyś pożądałam. Wtuliłam twarz w twoją poduszkę i wdychałam go, wstrzymując oddech tak długo, jak tylko mogłam. Nigdy więcej nie poczuję tego zapachu.

Letni deszcz padał na patio za naszym oknem w jednostajnym rytmie, który był prawie kojący. Zwinęłam się w kłębek, przytulając się do siebie, chcąc się zmusić do wstania. To był mój ostatni dzień w tym domu, w tym miejscu, gdzie po ślubie podążały za nami nasze marzenia. To był dzień, w którym cię opuszczam.

Siedziałam i powoli zsunęłam się z łóżka, poruszając się powoli, bo moje ciało bolało. Głowa mi pulsowała, a oczy szczypały od dni i dni płaczu.

Stałam przy oknie naszej sypialni, patrząc w niebo. Było pochmurno, niebo było miękkie szare, słońce było stłumionym orbem za zaciemnionymi chmurami.

Patrzyłem jak deszcz uderza w powierzchnię mebli na patio, mebli, które mój ojciec zmontował dla nas rok wcześniej. Meble, na których siedzieliśmy podczas ciepłych letnich nocy, wtulając się w siebie, gdy piliśmy chai i fantazjowaliśmy o naszej wspólnej przyszłości. O planach dotyczących naszego domu, naszej rodziny, naszego ogrodu. Na wiosnę posadziliśmy krzaki borówek.

Odwróciłam się od okna i powoli wyszłam z sypialni i poszłam korytarzem. Moje palce przesuwały się po ścianach naszego domu, a ja poczułam, jak ból wzbiera w mojej piersi. Pustka wewnątrz mnie zaczęła wypełniać się ciężkością żałoby – w gardle zaczęło się znajome pieczenie, głowa mi pękała, a z oczu zaczęły płynąć łzy, gdy przechodziłam z jednego pokoju do drugiego.

Cicho żegnając się z każdą przestrzenią. Nasze biuro. Nasza sypialnia dla gości. Nasza kuchnia. Nasz pokój dzienny. Nawet nasza pralnia, w której prałam twoje ubrania, żebyś ty nie musiał. Ten piękny dom. Twój i mój. Mieliśmy w nim wychować nasze dzieci.

Moje ciało drżało, gdy szłam, a ja zaczęłam szlochać, mój oddech wdzierał się i wydobywał z mojej piersi, moje ręce się trzęsły, moja twarz była wykrzywiona – czułam, jak mięśnie mojej twarzy zaciskają się, gdy szlochałam. Byłam taka zmęczona.

Dotknęłam zdjęcia z naszego ślubu – patrzyłam na Ciebie, promienną i piękną. A ty patrzyłeś mi w oczy, dumny i silny i tak cholernie przystojny. Miałeś twarz, która należała do anioła. Tym właśnie zawsze dla mnie byłeś. Moim aniołem. Światłem dla mojego mroku, tęczą dla mojej burzy.

Ale anioły i demony są materiałem na historie, a ja musiałam napisać swoją na nowo. I tak, odeszłam.

Nie wierzyłaś, że to zrobię. Byłeś moim wszystkim, a ja byłam twoją. Nie byłam cała bez Ciebie, a Ty nie wiedziałeś, jak żyć beze mnie. I to, moja miłości, mój słodki i piękny aniele, było naszą śmiertelną wadą.

Byliśmy niekompletni, my dwoje, trzymając się siebie nawzajem, ponieważ wiedzieliśmy, że nie byliśmy kompletni sami. Tobie to nie przeszkadzało – odnajdywanie siebie we mnie. Ale ja, ja usychałam. Nie byłam stworzona do połowicznego życia. A pozostanie z tobą byłoby moim końcem.

I tak, roztrzaskałam własne serce, by ocalić moją przyszłą siebie. Aby zmusić cię do wyrośnięcia na mężczyznę, o którym wiedziałam, że masz go głęboko w sobie. Aby dać mi szansę odkrycia tych części i fragmentów siebie, które nigdy nie zostaną zrealizowane, ponieważ zostały zduszone przez naszą miłość. Spotkaliśmy się w młodości, a lata ukształtowały nas w jedną całość. Jedynym sposobem na odnalezienie własnej tożsamości było oderwanie się od Ciebie.

Przylgnęłam do Ciebie, kiedy pocałowałeś mnie na pożegnanie. A potem, po przebudzeniu i opłakiwaniu, pakowaniu i sprzątaniu, spakowałam samochód. Mój ojciec przyjechał, z twarzą zmęczoną i speszoną, żeby mi pomóc. Przyleciał, by pomóc swojej jedynej córce, swojemu złotemu dziecku, opuścić męża, człowieka, którego uważał za syna. Mój ojciec płakał razem ze mną, gdy nas odwoził.

Piszę teraz do ciebie, moja niegdysiejsza miłości, aby ci powiedzieć, że odejście od ciebie było najtrudniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłam. Ale żyję dzisiaj, bo to zrobiłam – wyskoczyłam z mojej strefy komfortu i ruszyłam głową w nieznane. Jestem, ponad dwa lata później, w końcu w pokoju z moją decyzją.

Bo widzisz, moja miłości: to nie byłeś ty. To byliśmy my. Nie mogliśmy być razem, nie tracąc siebie. A czymże jest życie, jeśli nie można być głównym bohaterem własnej historii?

Życzę Ci miłości, która da Ci wszystko to, czego ja nie mogłam. Miłości, która rozpala twoją duszę, która kocha cię całą w sposób, w jaki ty nie mogłaś kochać całej mnie. Bo jeszcze nawet nie znałam całej siebie.

Życzę Ci radości. I spokoju. Kobiety, która da ci wszystko, czego potrzebujesz, nie tracąc przy tym części siebie.

Nie będzie jednak gotować lepiej ode mnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.