Of „Martin” i jego Meltdown

, Author

Ten post jest jednym z serii honoring Black History Month.

Wszystko idzie w trójki! Stąd dziś traktujemy o TRZECIM z moich trzech ulubionych afroamerykańskich programów komediowych, które śledziłem na Fox w latach 90-tych, Martin, który trwał od 1992 do 1997 roku. Ten sitcom był wizytówką stand-up comedian Martin Lawrence, i będę szczery, nie oglądałem go z tego samego rodzaju szacunku i poważania, które miałem dla Roc i In Living Color. Po prostu oglądałem go, bo to było zabawne.

Na show Lawrence grał lokalną osobowość radiową Detroit (w późniejszych sezonach, TV talk show gospodarza), która dostarczyła komika z wielu okazji, aby zrobić swoje bity. Jego postać w programie był gorący temperamentny loose-cannon, zawsze latające z uchwytu i coraz zagubiony w jednym szalonym schemacie lub innego. Architektura programu była dobrze zbudowana dla komedii. Tisha Cambell był jego poziom-headed dziewczyna (później żona) Gina, który reined go w i wygładził rzeczy nad. Tichina Arnold grał Gina najlepsza przyjaciółka Pam; niechęć między nią a Martin był głównym komediowy silnik, jak oni handlu obelgami. Jego dwaj kumple byli grani przez Carl Anthony Payne II i Thomas Kikal Ford (ten ostatni odszedł w 2016 roku). Garrett Morris grał szefa Martina w stacji radiowej (dopóki nie został zastrzelony podczas napadu w połowie emisji serialu). Młody Tracy Morgan był facetem o pseudonimie „Hustle Man”. David Alan Grier i Tommy Davidson z In Living Color mieli powtarzające się role, podobnie jak nieśmiertelna LaWanda Page z Sanford and Son.

A Picture is Worth a Thousand Words

Ale niektóre z najlepszych występów gościnnych gwiazd były autorstwa samego Lawrence’a. Często pojawiał się w serialu jako inne postacie. Najbardziej zabawne z nich były w drag, jak wtedy, gdy grał własną matkę, lub epickie low-rent fashionista „Sheneneh”, który był właścicielem salonu fryzjerskiego. To było pół tuzina lat po Eddie Murphy’ego multi-character Jerry Lewis tribute w Nutty Professor (1996), ale ponad dekadę przed Tyler Perry zaczął to robić w filmach Madea.

Mając hit show, na którym zabłysnął do tego stopnia byłoby wystarczające dla wielu wykonawców, ale Lawrence nadal rozwijać. W 1994 roku wydał swój stand-up film koncertowy You So Crazy. Rok później został współautorem, producentem, reżyserem i odtwórcą głównej roli w filmie A Thin Line Between Love and Hate i właśnie wtedy wszystko zaczęło się sypać. Podczas kręcenia filmu wybuchł w niekontrolowanym napadzie szału i musiał zostać odwieziony do szpitala. Wkrótce po premierze filmu, w 1996 roku, wbiegł na ulicę Los Angeles, błyskając pistoletem, wykrzykując paranoiczne obsceniczności i ponownie trafił do szpitala. Dwa miesiące później został aresztowany za to samo na lotnisku w Burbank. W 1997 roku został ponownie aresztowany za uderzenie mężczyzny w klubie nocnym. W tym samym roku, Tisha Campbell pozwała Lawrence’a i producentów serialu za molestowanie seksualne i wykorzystywanie, i wzięła urlop od serialu do czasu osiągnięcia ugody finansowej. W 1999 roku, dwa lata po tym, jak Martin zszedł z anteny, prawie umarł z powodu wyczerpania cieplnego podczas zdobywania formy do pierwszego filmu „Big Momma”. Jego rzecznicy powiedzieli, że uprawiał jogging w gorący dzień w nylonowym dresie i zasłabł z odwodnienia. Jego temperatura podskoczyła do 107 i zapadł w trzydniową śpiączkę.

Czy to wszystko brzmi jak narkotyki? To prawda. Lawrence nie był pierwszym ani ostatnim komikiem, który miał ten problem, choć trzeba przyznać, że jego flame-out był jednym z najbardziej spektakularnych. To właśnie po epizodzie bliskim śmierci w końcu się wyprostował, o czym opowiedział w swoim filmie koncertowym z 2002 roku Martin Lawrence Live: Runteldat, choć nadal utrzymuje, że media wyolbrzymiły jego problem z narkotykami. (Nie jestem pewien, czy chciałbym, żeby wyszło na jaw, że wymachiwałem bronią BEZ wpływu narkotyków, ale co tam). Niezależnie od przypadku Lawrence pozostaje całkowicie produktywny artysta, ale (jeśli możemy tak powiedzieć) w nieco bardziej zdrowym tempie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.