Młodzi ocaleni z Jonestown stracili wszystko, zbudowali nowe życie

, Author

OAKLAND, Calif. – Jonestown było najważniejszym wydarzeniem w życiu Mike’a Touchette – przez pewien czas.

21-letni mieszkaniec Indiany czuł dumę z pionierstwa w odległej dżungli Gujany w Ameryce Południowej. Jako samouk, operator buldożera, pracował wraz z innymi członkami Świątyni Ludowej w wilgotnym upale, jego ostrze rzeźbiło drogi i miejsca pod drewniane budynki z metalowymi dachami. Ponad 900 osób mieszkało w misji rolniczej, z pawilonem jadalnym, schludnymi domkami, szkołą, placówkami medycznymi i rzędami upraw.

„Zbudowaliśmy społeczność z niczego w ciągu czterech lat”, wspomina Touchette, obecnie 65-letni dziadek, który od prawie 30 lat pracuje w firmie hydraulicznej w Miami. „Bycie w Jonestown zanim dotarł tam Jim było najlepszą rzeczą w moim życiu.”

Jim był ks. Jim Jones – charyzmatyczny, zmienny i ostatecznie zły. To on wymyślił Jonestown, on je powołał do życia i on je zburzył: najpierw zamach na Reprezentanta Stanów Zjednoczonych Leo Ryana i czterech innych członków Świątyni na pobliskim lotnisku 18 listopada 1978 roku, a następnie masowe morderstwa i samobójstwa setek ludzi, horror, który pozostaje niewyobrażalny 40 lat później. Dziesiątki członków w Gujanie wymknęło się z Jonestown lub przypadkiem nie było ich tego dnia w domu. Pogrążeni w nowym świecie, wychowani w świątyni lub ci, którzy dołączyli do niej jako nastolatkowie, stracili jedyne życie, jakie znali: kościół, pracę, mieszkanie – a przede wszystkim rodzinę i przyjaciół.

Przez cztery dekady, budując nowe życie, zmagali się z żalem i poczuciem, że byli pariasami. Niektórzy przyznali, że pomogli Jimowi Jonesowi przejąć kontrolę nad ludźmi przyciągniętymi do jego międzyrasowego kościoła, socjalistycznych kazań i religijnego hochsztaplerstwa.

Z ich życiem historia Jonestown trwa nadal, nawet teraz.

Dzieci Berkeley

Rodzice Jordan Vilchez byli postępowcami z Berkeley w latach 60-tych – jej ojciec Afroamerykanin, matka Szkotka-Irlandka. Rozwiedli się, gdy Jordan miała 6 lat.

Kiedy przyjaciel zaprosił jej rodzinę do kościoła Peoples Temple w Wine Country, byli pod wrażeniem zintegrowanej społeczności. Kiedy dołączyła do nich jej 23-letnia siostra, Jordan zamieszkała z nią w wieku 12 lat.

„Świątynia naprawdę stała się moją rodziną”, powiedziała.

Przywiązanie do jej ideałów wzmocniło jej poczucie własnej wartości. W wieku 16 lat trafiła do Komisji Planowania, gdzie spotkania były dziwną mieszanką kościelnych interesów, rozmów o seksie – i uwielbienia dla Jonesa. „To, co nazywaliśmy sprawą, naprawdę było Jimem”, powiedziała.

Nie kończąc szkoły średniej, Vilchez przeniosła się do San Francisco, gdzie mieszkała w kościele. Następnie, po tym jak w 1977 roku magazyn New West ujawnił pobicia dyscyplinarne w świątyni i inne nadużycia, została wysłana do Jonestown.

Grucząca praca w terenie nie przypadła jej do gustu. Podobnie jak Białe Noce, gdzie wszyscy zostawali uzbrojeni w maczety, aby walczyć z wrogami, którzy nigdy nie przybyli.

Vilchez została wysłana do stolicy Gujany Georgetown, aby zebrać pieniądze. 18 listopada była w domu świątynnym, kiedy fanatyczny pomocnik Jonesa otrzymał straszną wiadomość radiową z Jonestown. Morderstwa i samobójstwa miały miejsce 150 mil stąd.

„Dała nam rozkaz, że mamy się zabić”, wspomina Vilchez.

W ciągu kilku minut pomocnica i jej trójka dzieci leżeli martwi w zakrwawionej łazience, z poderżniętymi gardłami.

Przez lata Vilchez wstydziła się roli, jaką odegrała w idealistycznej grupie, która tak strasznie implodowała. „Każdy w niej uczestniczył i z tego powodu zaszła tak daleko, jak zaszła”, powiedziała.

Vilchez pracowała jako kierownik biura w prywatnym laboratorium kryminalistycznym przez 20 lat, a teraz, w wieku 61 lat, sprzedaje swoje dzieła sztuki.

W zeszłym roku wróciła do dawno zarośniętego Jonestown. Tam, gdzie kiedyś stał warsztat maszynowy, było tylko zardzewiałe wyposażenie. I mogła tylko wyczuć miejsce pawilonu, niegdyś tętniącego życiem centrum życia Jonestown, gdzie zginęło tak wielu – w tym jej dwie siostry i dwa bratanki.

„Kiedy odeszłam w wieku 21 lat, zostawiłam tam część siebie,” powiedziała. „Wracałam, aby odzyskać tę młodą osobę, a także, aby się pożegnać.”

Pierworodny Jonesów

Chociaż machał i uśmiechał się na nabożeństwach w Peoples Temple, pozornie zachwycony jak reszta, Stephan Gandhi Jones mówi, że zawsze miał wątpliwości.

„To jest naprawdę szalone”, wspomina myśląc.

Ale Stephan był biologicznym synem Jima i Marceline Jonesów. A świątynia była jego życiem – najpierw w Indianie, później w Kalifornii.

„Tak wiele było atrakcyjne i wyjątkowe, że przymykaliśmy oko na to, co było złe”, powiedział, włączając w to seksualne ekscesy jego ojca, nadużywanie narkotyków i tyrady.

Jako uczeń szkoły średniej w San Francisco, został wysłany do pomocy w budowie Jonestown. Stało się ono małym miasteczkiem, w którym ludzie w różnym wieku i o różnych kolorach skóry hodowali jedzenie i dzieci.

Stephan pomógł wznieść boisko do koszykówki i stworzyć drużynę. W dniach poprzedzających misję rozpoznawczą Ryana do osady, gracze byli w Georgetown na turnieju z drużynami narodowymi Gujany.

Buntując się, odmówili Jonesowi rozkazu powrotu. Stephan wierzył, że jest zbyt tchórzliwy, by wykonać groźbę „rewolucyjnego samobójstwa”.”

Ale po tym, jak strzelcy świątynni zabili kongresmena, trzech dziennikarzy i kościelnego dezertera na lądowisku w Port Kaituma, Jones rozkazał, by zatruty napój o smaku winogron podano najpierw dzieciom. W ten sposób nikt inny nie chciałby żyć.

Stephan Jones i niektórzy inni członkowie zespołu wierzą, że mogliby zmienić historię, gdyby tam byli. „Rzeczywistość była taka, że byliśmy ludźmi, na których można było liczyć, że się postawią” – powiedział. „Nie ma mowy, żebyśmy strzelali na lądowisku. That’s what triggered it.”

He went through years of nightmares, mourning and shame. Aby sobie z tym poradzić, jak twierdzi, nadużywał narkotyków i obsesyjnie ćwiczył. „Skupiłem swoją wściekłość na tacie i jego kręgu, zamiast zająć się sobą”, powiedział.

Ponad 300 ofiar Jonestown było dziećmi. Teraz Stephan Jones jest ojcem trzech córek w wieku 16, 25 i 29 lat i pracuje w branży instalacji mebli biurowych.

Mówi, że jego córki widziały, jak zgrzytał zębami, kiedy mówił o swoim ojcu, ale słyszały też, jak mówił z miłością o człowieku, który nauczył go współczucia i innych cnót.

„Ludzie pytają, 'Jak możesz być kiedykolwiek dumny ze swojego ojca?'” powiedział. „Muszę go po prostu kochać i mu wybaczyć.”

Dziewiątoklasista z Fresno

Eugene Smith wspomina, jak jego matka, wierząca Afroamerykanka, wkupiła się w marzenie Jima Jonesa po tym, jak uczestniczyli w nabożeństwie we Fresno. Oddała swój dom Peoples Temple, a oni przenieśli się do San Francisco.

Miał 18 lat i kierował ekipą budowlaną w świątyni, kiedy kościół usankcjonował jego małżeństwo z utalentowaną 16-letnią piosenkarką, Ollie Wideman. Gdy Ollie zaszła w ciążę, wysłano ją do Jonestown; Eugene pozostał na miejscu.

Kiedy Smith połączył się z matką i żoną w Jonestown, Ollie była w 8 i pół miesiąca ciąży.

Połączenie z Jonesem nie było tak radosne. Jones ukarał trzech innych nowo przybyłych za złe zachowanie podczas podróży; zostali pobici i zmuszeni do pracy 24 godziny na dobę.

„Złożył obietnicę – kiedy dotrzemy do Jonestown, nie będzie żadnych kar cielesnych”, powiedział Smith. „W ciągu godziny ta obietnica została złamana.”

Życie stało się bardziej znośne po urodzeniu dziecka tej pary, Martina Luthera Smitha. Ollie pracował w przedszkolu, a Eugene ścinał drzewa. Ale powiedział, że jego niezadowolenie nie wygasło.

Kiedy kazano mu jechać do Georgetown, aby pomóc w dostawach, Smith powiedział, że wymyślił plan ucieczki: Ollie i inni świątynni śpiewacy i tancerze, jak wierzył, wkrótce zostaną wysłani do Georgetown na występy, a rodzina ucieknie do Ambasady USA.

Ale artyści zostali w Jonestown, by zabawiać Ryana. A żona Smitha, syn i matka zmarli.

„Wszystko, co mogłem zrobić, to płakać”, powiedział.

Po ponad 22 latach w kalifornijskim wydziale transportu Smith przeszedł na emeryturę w 2015 roku. Teraz ma 61 lat. Nigdy nie ożenił się ponownie, a Martin Luther Smith był jego jedynym dzieckiem.

Urodzony w rodzinie świątynnej

Kiedy John Cobb urodził się w 1960 roku w czarnej dzielnicy Indianapolis, jego matka i starsze rodzeństwo byli już członkami świątyni. Ale w 1973 roku najstarszy brat i siostra Johna, wraz z sześcioma innymi studentami kalifornijskiego college’u, opuścili kościół i stali się jego wrogami. Kiedy marnotrawni odwiedzili kościół, Cobbowie trzymali to w tajemnicy przed Jonesem.

John uczęszczał do szkoły średniej w San Francisco, kiedy pozwolono mu dołączyć do swoich najlepszych przyjaciół w Jonestown. Tam, jako członek osobistej ochrony Jonesa, Cobb widział, jak niegdyś porywający minister ćpał, bał się gdziekolwiek zapuszczać w obawie przed swoimi problemami z prawem.

„Jeśli w ogóle, to czuliśmy dla niego litość”, powiedział, „a to przerodziło się w niechęć, może nienawiść.”

On także był członkiem drużyny koszykówki. Jego największy żal wiąże się z odmową powrotu drużyny do Jonestown. „Wierzę w 100 procentach, że nie wszyscy byliby martwi,” powiedział.

Cobb stracił 11 krewnych tego dnia, w tym matkę, najmłodszego brata i cztery siostry.

Teraz 58, jest właścicielem firmy modułowych mebli biurowych w East Bay i jest żonaty z córką. 29. Pewnego dnia, gdy była w szkole średniej, wróciła do domu i powiedziała rodzicom, że na lekcji religii omawiano Peoples Temple; dopiero wtedy jej ojciec podzielił się historią, jak jego rodzina została prawie zmieciona z powierzchni ziemi.

Płakała.

Przyjęty syn Jonesów

Jonesowie adoptowali czarne dziecko w Indianie w 1960 roku, a Jim nadał 10-tygodniowemu niemowlęciu własne imię. „Mały Jimmy” stał się częścią ich „Tęczowej Rodziny” złożonej z dzieci białych, czarnych, koreańsko-amerykańskich i rdzennych Amerykanów.

W Kalifornii był przesiąknięty życiem świątynnym. Ci, którzy złamali zasady byli dyscyplinowani. Na początku były to klapsy dla dzieci. Potem były to mecze bokserskie dla dorosłych.

„Dla mnie cele usprawiedliwiały środki”, powiedział. „Próbowaliśmy zbudować nowy świat, postępową organizację socjalistyczną.”

Kościół zapewniał darmową rehabilitację odwykową, opiekę medyczną, żywność. Maszerował w obronie czterech uwięzionych dziennikarzy z Fresno. Kiedy Jim Sr., ulubieniec lokalnej Partii Demokratycznej, spotkał się z przyszłą pierwszą damą Rosalynn Carter, Jim Jr. dumnie poszedł z nim.

Po exodusie świątyni do Gujany, otrzymał stanowisko public relations w Georgetown – i był częścią drużyny koszykówki.

Został wezwany do pokoju radiowego świątyni. W kodzie, jego ojciec powiedział mu, że wszyscy umrą w „rewolucyjnym samobójstwie.”

„Kłóciłem się z moim tatą,” powiedział. „Powiedziałem, że musi być inny sposób.”

Jim Jr. straci 15 najbliższych krewnych w Jonestown, w tym swoją ciężarną żonę, Yvette Muldrow.

W następstwie, zbudował nowe życie. Ożenił się ponownie trzy dekady temu i wraz z żoną, Erin, wychował trzech synów. Przeszedł na katolicyzm i zarejestrował się jako republikanin. Zbudował długą karierę w służbie zdrowia, podczas gdy przetrwał swoje własne poważne problemy zdrowotne.

Oczywiście, nawet jeśli chciał zapomnieć o Jonestown, jego imię było wiecznie obecnym przypomnieniem.

Wziął główną rolę w 40-tym memoriale rocznicy Jonestown, który odbędzie się w niedzielę na Oakland’s Evergreen Cemetery, gdzie pochowane są szczątki nieodebranych i niezidentyfikowanych ofiar. Na czterech granitowych płytach wyryte są nazwiska 918 osób, które zginęły w Gujanie – w tym Jamesa Warrena Jonesa, co głęboko obraża niektórych, których krewni zginęli.

„Jak wszyscy inni, on tam zginął” – powiedział jego syn. „Nie mówię, że on tego nie spowodował, nie stworzył. On to zrobił.”

Tim Reiterman, redaktor zespołu środowiska AP, relacjonował Jonestown dla San Francisco Examiner i został ranny, kiedy członkowie świątyni strzelali do partii Rep. Leo Ryana w 1978 roku. Jest autorem, wraz z Johnem Jacobsem, książki „Raven: The Untold Story of the Rev. Jim Jones and His People.”

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.